Eskalacja konfliktu między Stanami Zjednoczonymi a KRLD: dlaczego nie będzie wojny II wojny koreańskiej

W ostatnich miesiącach uwaga społeczności światowej ponownie została zwrócona na Daleki Wschód. Syria i Ukraina są zapomniane, protesty w Wenezueli, a nawet złowrogie ISIL są zepchnięte na dalszy plan - na Półwyspie Koreańskim po raz kolejny wyczuwa się wielką wojnę.

Prezydent USA Donald Trump i armia amerykańska co jakiś czas wysyłają światu twarde wiadomości o problemie Korei, Phenian, z kolei, również nie jest zadłużony. Kilka dni temu rosyjskie MSZ ogłosiło, że ryzyko początku konfliktu jest bardzo wysokie. W ciągu zaledwie kilku lat KRLD poczyniła znaczne postępy w realizacji programu rakietowego, a teraz najprawdopodobniej jest uzbrojony w pociski zdolne do uderzania w terytorium Stanów Zjednoczonych i dostarczania do nich głowic nuklearnych.

Co więcej, kilka dni temu Koreańczycy zagrozili, że uderzą na wyspę Guam na Pacyfiku, która jest terytorium Stanów Zjednoczonych.

W odpowiedzi na to zagrożenie Trump obiecał uwolnić "gniew i wściekłość, których świat nie widział" w KRLD, a Pentagon mówił o ewentualnym strajku prewencyjnym. Chiny i Rosja, jak zwykle, nakłaniają wszystkich do okazania skrępowania. Równocześnie rosyjskie i chińskie dywizje zbliżają się do granic Korei, południowokoreańska armia i japońskie siły samoobrony są w stanie wysokiej gotowości, a Amerykanie ciągną lotniskowce i strategiczne lotnictwo do tego regionu. Czy dojdzie do wojny, czy konflikt pozostanie na poziomie potyczki słownej? A co świat powinien zrobić z reżimem północnokoreańskim, tym okropnym z Dalekiego Wschodu?

Aktualny stan rzeczy

Stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Koreą Północną zawsze były złe lub bardzo złe. Po zakończeniu krwawej wojny koreańskiej między tymi krajami nie podpisano traktatu pokojowego, do tej pory obowiązuje tylko protokół o zawieszeniu broni. Jednak sytuacja zaczęła gwałtownie się pogarszać po tym, jak Korea Północna stała się członkiem elitarnego klubu nuklearnego - w październiku 2006 r. Koreańczycy Północni przeprowadzili pierwszy udany test ładunku jądrowego. Więcej więcej.

W ostatnich dziesięcioleciach Pjongjang nie tylko aktywnie zaangażował się w udoskonalanie swojego arsenału nuklearnego, ale nie zapomniał o środkach jego dostarczania - rakietach balistycznych. W tym obszarze Koreańczycy z Korei Północnej osiągnęli wspaniałe wyniki. Mogli nawet wysłać własnego satelitę wojskowego na orbitę.

Obecnie pociski Kim Jong-unna mogą nie tylko dotrzeć do terytorium Japonii czy Korei Południowej, ale także uderzyć w ich głównego wroga, amerykański imperializm.

Oprócz broni jądrowej i rakietowej reżim północnokoreański ma więcej niż koszmar najbliższych sąsiadów. Korea Północna ma jedną z największych armii na świecie - prawie 1,2 miliona (w 2012 roku) i ogromną ilość broni konwencjonalnej, choć nie najnowszej i najnowocześniejszej. Co więcej, znaczna jej część znajduje się na granicy z Koreą Południową, Koreańczycy mają możliwość objęcia Seulu nawet z konwencjonalnej artylerii i MLRS. Według niektórych ekspertów wojskowych, do 40 000 różnych dział artylerii wysłano do konglomeratu Seul-Incheon.

W całej swojej historii Korea Północna nieustannie przygotowywała się do wojny: budowała fabryki wojskowe i obszary obronne, produkowała broń i w jak najbardziej rygorystyczny sposób "myła" głowy swoim ludziom. Dziś KRLD jest stanem wyjątkowym, drugiego nie można znaleźć na planecie, jest prawdziwą personifikacją najciemniejszych dystopii Orwella.

Stany Zjednoczone mają dość poważną reprezentację wojskową na Pacyfiku, bazują w Japonii, Korei Południowej i na Wyspach Filipińskich. Flota amerykańskiego Pacyfiku jest liczna i potężna: obejmuje lotniskowce, okręty podwodne i statki z pociskami samosterującymi na pokładzie. Ponadto elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej (THAAD, Patriot PAC-2 i Aegis) znajdują się w Japonii i Korei Południowej. Oczywiście, w razie konfliktu zbrojnego, siły zbrojne Korei Północnej zostaną pokonane, a reżim Kim zostanie poddany obaleniu. Jednak jakim kosztem zostanie to osiągnięte? To pytanie jest najważniejsze w tej konfrontacji.

Czy konflikt jest możliwy?

Według prognoz amerykańskich ekspertów wojskowych, którzy stali się własnością ogółu, wojskowy sposób rozwiązania "problemu koreańskiego" może kosztować amerykańską armię do 50 tysięcy zabitych i rannych w pierwszym miesiącu działań wojennych. Straty w Korei Południowej będą o rząd wielkości większe, tj. Wyniosą około pół miliona osób. Należy zauważyć, że ta prognoza została przygotowana przez amerykańskich analityków w połowie lat 90. dla prezydenta Billa Clintona, czyli w czasach, gdy rodzina Kimowa nie miała jeszcze bomby atomowej. Teraz sytuacja stała się jeszcze bardziej skomplikowana. Dla Stanów Zjednoczonych zwycięstwo w tym konflikcie może być tylko całkowitym zniszczeniem wroga, który nazywany jest "jedną bramą", w przeciwnym razie będzie to utrata twarzy. Biorąc pod uwagę potencjał wojskowy KRLD, taki wynik wydaje się mało prawdopodobny.

Na podstawie powyższego możemy śmiało powiedzieć, że Amerykanie raczej nie chcą zbytnio walczyć. Nawet mniej, prawdopodobnie, tego chcą Japończycy i Korei Południowej. Przecież działania wojenne prawie na pewno powodują znaczne szkody na swoich terytoriach. I prawdopodobnie będzie bardzo duży. Oczywiście system obrony przeciwrakietowej jest cudowną rzeczą, ale cały szyk polega na tym, że nikt nigdy nie użył ich w rzeczywistych warunkach. Dlatego trudno powiedzieć, jak będą one skuteczne. Jest też mało prawdopodobne, aby Japończycy lub Koreańczycy z Południa chcieli doświadczyć prawdziwej skuteczności Patriotów lub Aegich.

Z drugiej strony, Kim Jong Un także nie może nie zrozumieć, że konflikt z Amerykanami (zwłaszcza nuklearnymi) jest nieuchronnym upadkiem jego reżimu. Jego oddziały zostaną po prostu zniszczone przez Tomahawki i lotnictwo, przeciwko którym nie ma opozycji. Jeśli zdecyduje się użyć broni nuklearnej, terytorium na północ od 38. równoleżnika zmieni się w radioaktywny popiół.

Są też inne, równie ważne punkty. Każda poważna wojna, która dotknie Koreę Południową, Japonię (gospodarka trzeciego świata), USA (pierwsza gospodarka światowa) i bardzo prawdopodobne Chiny (druga gospodarka światowa) może doprowadzić do takiego kryzysu gospodarczego, że rok 2008 będzie wyglądał jak dziecinna zabawa. Nawet bez użycia broni masowego rażenia. Wszyscy to rozumieją, więc poważny konflikt jest mało prawdopodobny w najbliższej przyszłości.

Ponadto nie jest jasne, co zrobić z obywatelami "państwa Kimowa" po prawdopodobnym zwycięstwie "sił dobra". Aby zmienić KRLD w normalny kraj, musisz zainwestować w to ogromne pieniądze. Najwyraźniej Seoul nie jest chętny do tego.

Amerykański prezydent Trump czerpie korzyści z ostrej retoryki przeciwko KRLD. Jest to dobry sposób na przekierowanie własnego elektoratu z niezbyt udanych zagranicznych i krajowych polityk nowo wybranego prezydenta. I jest coś, co odwraca uwagę od tego, co: do niesłabnącego "rosyjskiego" skandalu dodano pełną dysonans i zamieszanie w samym zespole Trumpa. Analizując wydarzenia ostatnich miesięcy wydaje się, że cała amerykańska elita, zarówno demokratyczna, jak i republikańska, wystąpiła przeciwko obecnemu prezydentowi USA. Możliwym wyjściem może być "mała zwycięska wojna", ale najwyraźniej tak nie jest w przypadku Korei Północnej. To podsyca ogień, że Trump, ze względu na jego cechy psychologiczne, zaczął rozmawiać z elitą północnokoreańską w swoim języku, którego poprzedni amerykańscy prezydenci próbowali uniknąć.

W czasach kampanii wyborczej Trump mówił bardzo agresywnie o reżimie północnokoreańskim. Oskarżył demokratów o zbyt miękkie stanowisko wobec Phenianu i obiecał radykalne rozwiązanie tego problemu. Już po inauguracji administracja Trumpa odmówiła spotkania z sekretarzem stanu Tillersonem i ministrem spraw zagranicznych KRLD i wybrała jedyny sposób rozwiązania problemu - nacisku na Pjongjang.

Jednak Trump będzie miał dość rozumu, aby nie rozpocząć drugiej wojny koreańskiej, ponieważ niemożliwe jest przewidzenie wyniku takiego konfliktu. Niedawno nawet szef Pentagonu, James Mattis (znany jako "Mad Dog Mattis"), powiedział, że wojskowym rozwiązaniem tego problemu byłaby katastrofa. Sekretarz Tillerson mówił również w podobnym tonie.

Ale z tym wszystkim trzeba jasno zrozumieć: sytuacja z KRLD to broń, która z pewnością kiedykolwiek strzelać i nie ma łatwego rozwiązania tego problemu. Jeśli Kim zdecyduje się wystrzelić rakiety w kierunku Guam, Amerykanie nie będą mieli innego wyboru, jak zestrzelić ich i pobić w odpowiedzi. I natychmiast z całą mocą, używając do uderzenia wszystkich dostępnych środków.

Rada Bezpieczeństwa ONZ w dniu 5 sierpnia zatwierdziła kolejne sankcje przeciwko Korei Północnej. Wspierali je nawet Chiny i Rosja. Bez wątpienia taki środek jeszcze bardziej pogorszyłby i tak już żałosny stan koreańskiej gospodarki. Czy jednak zmusi Phenian do porzucenia dalszego rozwoju rakietowego i nuklearnego? Prawie.

I Kim Dzong-un w czymś, co możesz zrozumieć. Dla niego broń jądrowa jest gwarancją własnego bezpieczeństwa. Na jego oczach na pewno los Saddama, Kaddafiego, Milosevica i innych facetów, którzy nie wierzyli w triumf zasad demokracji. Lub Ukraina, która dała trzeci największy arsenał nuklearny w zamian za gwarancje mocarstw. I gdzie oni teraz są? Tak więc denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego w dającej się przewidzieć przyszłości wydaje się prawie nierealna.

Obejrzyj wideo: Dyrektywa Dugina świat u progu wojnyМир на пороге "горячей" войны NAPISY PL (Kwiecień 2024).