Zimą 1945 roku, nie chcąc poddać się oddziałom koalicji antyhitlerowskiej, tysięczny japoński oddział na wyspie Ramry prawie całkowicie zniknął. Pozostało tylko kilkudziesięciu żołnierzy. Według kanadyjskiego przyrodnika przyczyną śmierci oddziału były liczne krokodyle żyjące w bagnach namorzynowych. Czy rzeczywiście tak było w historii, eksperci wciąż twierdzą.
Historia jest przerażająca i tajemnicza
Pomimo wszechstronnego studium II wojny światowej i obecności ogromnej ilości informacji dokumentalnych, wiele z tych wydarzeń pozostaje zagadką do dnia dzisiejszego. Tak więc sam Robert Capa, ryzykując życiem, zdołał uchwycić działania aliantów podczas lądowania w Normandii 6 czerwca 1944 roku. Jego zdjęcia są pełne szczegółów. Niespodziewanie, z dużą ilością pozornie wiarygodnych informacji, nie było bez białych plam.
Jednym z najbardziej tajemniczych i ciekawych epizodów historycznych jest dziwne zniknięcie japońskiego oddziału. 19 lutego 1945 r. Tysiąc żołnierzy podczas wojny partyzanckiej o wyspę Ramry (Birma) wylądowało w lesie deszczowym i tam zmarło. To wydarzenie wywołało prawdziwą sensację i zostało zapisane w Księdze Rekordów Guinnessa jako śmierć największej liczby ludzi z zębów dzikich zwierząt.
Jednak fakt ten jest rejestrowany tylko na świadectwie kanadyjskiego przyrodnika.
Jeden z uczestników bitwy, brytyjski żołnierz Bruce S. Wright, który później został kanadyjskim przyrodnikiem, napisał książkę "Eseje w dziczy, blisko i daleko", w której opisał zniknięcie Japończyków. Według Stanleya Wrighta japońskie myśliwce ukrywające się w namorzynkach zostały rozerwane na kawałki przez gady. Inni naukowcy uważają niemożliwą katastrofę na dużą skalę i podają w wątpliwość dokładność informacji z książki Stanleya Wrighta, która stała się podstawą tego faktu w zapisach Guinnessa.
Najgorsza katastrofa w historii Wielkiej Brytanii
Na początku lat 40. ubiegłego stulecia Brytyjczycy osiedlili się w Singapurze na południe od Malezji, tworząc tam kolonię. Udało im się zdobyć mniejsze enklawy, takie jak Gibraltar. Planując dalsze zdobycze wojskowe w tej części Azji, brytyjski rząd wysłał tam niezliczone oddziały. Kolonia Singapuru była bardzo ważnym strategicznym obiektem regionu, przecinały się tutaj wszystkie morskie szlaki Azji Południowej, co oznacza, że uosobienie brytyjskich rządów na wschodzie. Polityczne znaczenie kolonii potwierdza dziennikarka i historyk Jesús Hernández w książce The Mysteries and Secrets of Second World War.
Brytyjczycy poradzili sobie z zajęciem nowych i nowych terytoriów, podczas gdy Japończycy po ataku na Pearl Harbor nie atakowali dużych brytyjskich baz w Azji. Stało się to 8 grudnia 1941 roku. Siły sprzymierzone musiały wycofać się do samego Singapuru. Jak opisuje Javier Sanz w Trojan Horses of History, była to twierdza broniona przez "ponad osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy wspieranych przez siły obrony powietrznej i ciężką artylerię w celu odparcia ataków morskich z południa". Od północy japońska piechota i artyleria nie mogły przejść ze względu na tropikalne bagienne lasy porośnięte namorzynami. Tak więc Brytyjczycy czuli się bezpiecznie w Singapurze.
Jednak zaufanie Brytyjczyków nie było uzasadnione. Generał Tomoyuki Yamashita (Tomozuki Yamashita) przez kilka tygodni podczas bezprecedensowej operacji otoczył miasto i rozpoczął oblężenie. "Na zachodnim wybrzeżu Malezji japońscy żołnierze zaatakowali Singapur od tyłu, Brytyjczycy nie mieli czasu na stworzenie silnej linii obrony i nie byli w stanie powstrzymać naporu najeźdźcy, znanego pod pseudonimem Malajski Tygrys" przez ponad tydzień, pisze Hernandez w swojej książce.
W rezultacie Brytyjczycy ponieśli fiasko, które Churchill nazwał "najgorszą katastrofą w historii Wielkiej Brytanii". Tak więc brytyjska dominacja spadła na wschodzie, ale brytyjskie wyjście z tego regionu trwało kolejne trzy lata.
Zwrot terytoriów
Klęska Japonii stała się widoczna w 1945 roku, a alianci postanowili odzyskać utracone terytoria. Zimą 1945 r. 14. armia brytyjska rozpoczęła ofensywę z zamiarem lądowania na zachodnim wybrzeżu Birmy, aby uchwycić i oczyścić japońskie wyspy Ramri i Cheduba. O tym opowiada dziennikarz i historyk Pedro Pablo May (Pedro Pablo G. May) w "Wojskowych błędach".
Fakty dotyczące ataku opisane są również w "Operacji Pacyfiku" Edwina Graya. Przed atakiem Brytyjczycy dokonali wstępnych nalotów na wyspy kajakiem, wyczuwając słabe punkty obrony japońskiej. W rezultacie, zwiadowcy dowiedzieli się, że wróg nie ma wystarczającej liczby ludzi lub broni do działań wojskowych, a Brytyjczycy przystąpili do ofensywy. Rozpoczął ostrzał wrogich pozycji pancernikiem "Królowa Elżbieta" i lekkim krążownikiem "Phoebe". Po artylerii nastąpiło kilka nalotów Royal British Air Force.
21 stycznia 1945 roku Brytyjczycy rozpoczęli operację "Matador". W tym czasie marynarka wylądowała u wybrzeży wyspy Ramri, aby zdobyć strategicznie ważny port Kyaukpyu i lotnisko. Raport "Krokodyle-kanibale: atak na wyspę Ramry" potwierdza fakt wyładowania Brytyjczyków. W raporcie z postępów dokonanym przez brytyjskiego kapitana Erika Busha (Eric Bush), nakreślono cele ataku i odnotowano, że cios został uderzony przez 26 Indyjską Dywizję Piechoty i jednostki pod dowództwem majora generała Lomaxa. Raport opublikowano w książce The Battle for Burma 1943-1945: od Kohima i Impala do Victory.
Operacja "Matador", bitwa
W swoim raporcie brytyjski kapitan Eric Bush poinformował o "poważnym oporze" ze strony Japończyków, który został jednak stłumiony przez Brytyjczyków i sprzymierzeńców, Japończycy zostali zmuszeni do wejścia w głąb wyspy. Wkrótce pozycje zaczęły się zmieniać. W każdym zagajniku i za każdym krzakiem zacięte walki toczyły się nad terytorium, ale partyjna obrona wybrzeża prowadziła donikąd. Korzyść była wtedy na jednej, a potem na drugiej stronie z niewielką przewagą. Przez kilka tygodni utrzymywała się taka sytuacja militarna.
"Wtedy brytyjskim marines udało się otoczyć japoński oddział około tysiąca osób, którym zaproponowano poddanie się," opisane w "Wojskowych błędach".
Japoński dowódca nie skorzystał z oferty i po zmroku poprowadził swoich żołnierzy do głównych sił przez lasy namorzynowe. Manewr wyjścia z tyłu i wrogie otoczenie 71. Indyjskiej Brygady Piechoty zmusiły Japończyków do opuszczenia schronów, co umożliwiło czwartej Brygadzie Indyjskiej przekroczenie Wyspy Chaung i rozpoczęcie ich pościgu. Takie informacje zawarte są w dokumentach.
Tropikalna pułapka
Japoński oddział musiał pokonać około 16 kilometrów namorzynów, aby osiągnąć swoje główne siły. Las tropikalny to bagniste terytorium, gdzie płynne błoto osiąga talię, a czasem nawet wyższą, zamieszkałą przez niebezpieczne drapieżne i trujące istoty żywe. Indywidualni mieszkańcy, tacy jak węże i gigantyczne krokodyle, osiągają kilka metrów długości. Na przykład, krokodyle grzebieniastego mogą ważyć 1,5 tony i osiągać siedem metrów. Skorpiony i pająki są nie mniej niebezpieczne. Kapitan Bush opisał wszystkie te szczegóły w swoim raporcie. Bez jedzenia i wody była to najgorsza możliwa ucieczka.
Książka przyrodnika Bruce'a Wrighta opisuje, jak po zmroku 19 lutego, Brytyjczycy usłyszeli przerażające okrzyki setek ludzi przybywających z dżungli, gdzie zniknęli Japończycy. Rozproszone strzały dochodziły z bagien, tłumiły je krzyki ludzi i straszne dźwięki wydawane przez gigantyczne gady. O świcie sępy poleciały. Spośród tysięcy żołnierzy, którzy weszli na bagna, przeżyło zaledwie dwadzieścia. Więźniowie, którzy zdołali się wycofać, byli skrajnie odwodnowani i wyczerpani psychicznie.
Jak zauważył przyrodnik Bruce Stanley Wright, atak krokodyli był w rękach sił sprzymierzonych i ułatwił ich zniszczenie wroga. Długa pogoń za Japonią nie była wymagana. Naukowiec Javier Sanz twierdzi również, że tej nocy wyszedł tylko jeden Japończyk i poddał się - lekarz, który studiował w USA i Anglii. Mówił po angielsku i został poproszony o pomoc w przekonaniu innych żołnierzy do dobrowolnego poddania się. Ale ani jeden Japończyk nigdy nie wyszedł z namorzynów.
Spory naukowców i ekspertów
Książka kanadyjskiego przyrodnika Bruce'a Stanley'a Wrighta, naocznego świadka wydarzeń i byłego żołnierza armii brytyjskiej, wciąż wywołuje gorącą debatę. Są naukowcy, którzy potwierdzają podane fakty, ale są tacy, którzy ich kwestionują. Szwajcarski biolog Charles Albert Albert Walter Guggisberg (Charles Albert Walter Guggisberg) powiedział, że większość Japończyków zmarła w zębach krokodyli, a tylko kilku zmarło od ran postrzałowych.
Stowarzyszenie Burmistrzów (Stowarzyszenie Uczestników Bitwy) również potwierdza wszystko, co napisał kanadyjski przyrodnik. Wydawcy Księgi Rekordów Guinessa wykorzystali informacje z książki Stanleya Wrighta jako podstawy do stwierdzenia faktu śmierci największej liczby ludzi z ataków zwierzęcych. Jednak ze względu na toczące się spory, w 2017 roku do tego artykułu dodano kilka linijek na temat wątpliwości: "Nowe badania National Geographic Channel rzucają cień na prawdziwość tej opowieści, przynajmniej w odniesieniu do liczby ofiar".
W ostatnich latach waga wersji, w której nawet krokodyle są bardzo niebezpieczne i mogą jeść ludzie, przybiera na wadze, ale ich rola w wielu przypadkach śmierci ludzi jest mocno przesadzona.
Drogi brytyjski historyk Francis James McLynn w swojej książce The Burmese Campaign: From Defeat to Triumph, 1942-45, jest sceptyczny wobec sytuacji z krokodylami. Zasadnie zauważa, że taka liczba krokodyli, opisywanych przez naocznych świadków, po prostu nie przetrwa w bagnach namorzynowych z powodu głodu. Na bagnach nie ma wielu dużych zwierząt. Co zatem robili krokodyle przed przybyciem Japończyków na bagna? I taka jest logika.
Wielki wkład w wyjaśnienie historii sprawił naukowiec Steven Platt (Steven G. Platt). Udało mu się znaleźć prawdziwych naocznych świadków wydarzeń. W 2000 roku mieli 67-86 lat i byli w tym miejscu i zobaczyli, co się stało tego dnia na własne oczy. Większość z nich twierdzi, że krokodyle naprawdę atakowały ludzi, ale nie więcej niż 10-15 Japończyków zmarło na ich kłach. Większość zmarła z powodu chorób (czerwonki, malarii i innych infekcji), głodu, odwodnienia, ukąszeń jadowitych owadów, węży i części żołnierzy.
W trakcie badania źródeł dokumentalnych konkluzja jest taka, że rola krokodyli w śmierci oddziału tysięcy japońskich żołnierzy jest mocno przesadzona. W swoim raporcie "Krokodyle-kanibale: atak na Wyspę Ramri", autorzy odnotowują brak wystarczających dowodów na ten temat. Eksperci generalnie mają wątpliwości, czy kanadyjski przyrodnik Stanley Wright był osobiście na miejscu tragedii w tym czasie, czy też napisał książkę o historiach mieszkańców. Nie jest więc jasne, czy tragedia z krokodylami jest mitem drugiej wojny światowej, czy też są to prawdziwe wydarzenia. Oczywiście prawda jest gdzieś pośrodku.