Główną międzynarodową wiadomością z ostatnich tygodni jest niewątpliwie gwałtowne ocieplenie stosunków między Turcją a Rosją. Taki obrót wydarzeń można było przewidzieć, ale bardzo trudno było w to uwierzyć - intensywność wzajemnych oskarżeń i obelg była zbyt wysoka po zniszczeniu rosyjskich samolotów w listopadzie zeszłego roku. Słynni Putina "nie wyjdą z pomidorami" uruchomili maszynę rosyjskiej propagandy państwowej z pełną mocą.
Przez sześć miesięcy dowiedzieliśmy się, że Turcy są wspólnikami ISIS, kupują od nich ropę i są pierwotnymi wrogami Rosji, a Dmitrij Kiseliow powiedział "zabawny" rymowankę o Erdoganie - zoolofilu na Pierwszym Kanale Narodowym. Sankcje zostały nałożone na Turcję, Rosjanie nie mogli odpoczywać w Antalyi i Kemerze. Wydawałoby się, że po takim związku między dwoma krajami psuje się poważnie i przez długi czas.
Sytuacja zaczęła szybko zmieniać się w czerwcu tego roku. Erdogan napisał list penitencjarny do swojego rosyjskiego kolegi, w którym wyraził ubolewanie z powodu tego incydentu. Jeszcze szybsze wydarzenia zaczęły się rozwijać po nieudanym zamachu stanu, który miał miejsce w Turcji w lipcu.
W sierpniu obaj prezydenci spotkali się w Petersburgu. A teraz wszystko jest prawie jak u Orwella: "... Eurazja jest sojusznikiem Oceanii, i zawsze tak było." Putin obiecał Erdoganowi zniesienie sankcji, strony ponownie powróciły do dyskusji o rzekomo długo pochowanym projekcie gazociągu South Stream.
Więcej więcej. Kilka dni temu stało się wiadome, że Iran dostarczył bazę lotniczą, aby przystosować się do rosyjskiego lotnictwa działającego w Syrii.
Eksperci natychmiast wyrazili swoją opinię na temat utworzenia nowej osi anty-zachodniej Moskwa-Ankara-Teheran. Czy taki związek jest prawdziwy? Czy może stać się długotrwała, czy też jest to zbieżność sytuacyjna kilku państw, z których każdy realizuje własne cele?
Łabędź, rak i szczupak
Prawdopodobieństwo długiego antyzachodniego przymierza między Rosją, Turcją i Iranem wydaje się mało prawdopodobne - zbyt wiele poważnych sprzeczności między tymi krajami. Ich obecne zbliżenie wynika z faktu, że wszystkie trzy państwa znajdują się w politycznej izolacji, którą starają się zniszczyć wszelkimi możliwymi środkami.
Jeśli mówimy o gwałtownym ociepleniu między Rosją i Turcją, proces ten wygląda jak próba szantażowania Zachodu, z Erdoganem grającym główne skrzypce w tej grze.
Oczywiście równie ważnym punktem jest gospodarka. W tej dziedzinie zarówno Rosja, jak i Turcja nie radzą sobie zbyt dobrze. Turcja potrzebuje gdzieś sprzedać swoje pomidory, a rosyjscy turyści są równie ważni. Rosja jest również zainteresowana współpracą gospodarczą z Ankarą. Okazało się, że bez tureckich firm budowlanych i pieniędzy nie może realizować wielu projektów infrastrukturalnych. Gazprom jest zainteresowany sprzedażą większej ilości gazu do Turcji.
Jednak sytuacja w gospodarce rosyjskiej i tureckiej jest znacznie bardziej zainteresowana współpracą z Zachodem niż ze sobą. Głównym partnerem handlowym zarówno Turcji, jak i Rosji jest Europa. Rosnąca gospodarka rosyjska nie zastąpi Turcji na rynku europejskim. Ankara potrzebuje zachodnich pożyczek i technologii. Wiele projektów w tureckim kompleksie wojskowo-przemysłowym jest powiązanych ze współpracą w ramach bloku NATO. UE jest głównym inwestorem w tureckiej gospodarce. Wszelkie sankcje lub restrykcje handlowe nałożone przez Zachód mogą szybko doprowadzić do upadku tureckiej gospodarki.
Jeśli mówimy o ideologii obu państw, Ankara ma swój imperialny megaprojekt. Rosja próbuje zbudować "rosyjski świat", a dla Turcji jednym z głównych elementów ideologii państwa jest budowa "świata tureckiego", do którego orbity powinny wkroczyć nie tylko kraje Zakaukazia, Azja Środkowa i Środkowa, ale także ludy tureckie z rosyjskiego Kaukazu i Wołgi.
Po rozpadzie ZSRR Turcja aktywnie wzmacniała swoje wpływy na tych terytoriach, co oczywiście nie wywoływało radości w Moskwie. Nie zapomnij o wsparciu, jakie Kurdowie tradycyjnie otrzymują w Moskwie od czasów Związku Radzieckiego. Tutaj możesz dodać konflikt wokół Karabachu, w którym Rosja i Turcja wspierają przeciwne strony.
Nie wszystko jest różowe między Iranem a Turcją. Turecki świat lub Turan powstał pod wieloma względami jako antypatia Iranu - kraju kultury perskiej. Państwa te należą do różnych gałęzi islamu - dominują sunnitów w Turcji, a szyici dominują w Iranie. Ale najważniejsze nie jest to: pomimo zmian ostatnich lat Turcja pozostaje dziś najbardziej świeckim krajem na Bliskim Wschodzie. Iran po rewolucji 1978 r. Jest państwem w pełni klerykalnym. Turcja zawsze była jednym z głównych sojuszników Stanów Zjednoczonych ("Wielki Szatan", zgodnie z ideologią Iranu) w tym regionie. Iran jest dziś uważany w Waszyngtonie za jednego z najbardziej prawdopodobnych przeciwników wojskowych.
Najważniejsze jednak nie jest w ideologii. Zarówno Iran, jak i Turcja dążą do tego, aby stać się liderem na Bliskim Wschodzie. A Bolivar, jak wiecie, nie wyciągnie dwóch.
Wielka przyjaźń między Moskwą a Teheranem może być poddana poważnym wątpliwościom. Dla Irańczyków ZSRR był "małym Szatanem", jest mało prawdopodobne, że zaczęli traktować swoją dziedziczkę z większą gorliwością. Moskwa przez długi czas pełniła rolę "prawnika" Iranu na arenie międzynarodowej po wprowadzeniu wobec niego sankcji. Jednak Kreml często wykorzystywał swoją zdolność wywierania wpływu na Iran, by targować się z Zachodem. Dopiero niedawno Teheran otrzymał system rakiet obrony powietrznej S-300, za który zapłacił w 2007 roku.
Dobrym przykładem "przyjaźni" między Rosją a Iranem są działania tej ostatniej na rynku ropy. Moskwa od dawna stara się zmniejszyć światową produkcję ropy, zwiększając tym samym jej koszt. Kwestia ta ma kluczowe znaczenie dla Kremla, ponieważ lwią część rosyjskiego budżetu tworzy sprzedaż węglowodorów. Jednak do tej pory próby te nie zakończyły się sukcesem, a jedną z głównych przeszkód jest pozycja Iranu.
Jednak główną przeszkodą między Moskwą, Ankarą i Teheranem jest Syria, a raczej przyszłość tej cierpiącej ziemi. Należy od razu zauważyć, że kwestia syryjska jest o wiele ważniejsza dla Turcji i Iranu niż dla Rosji. Kreml zdecydował się wziąć udział w wojnie domowej w Syrii, aby odwrócić uwagę społeczności światowej od Krymu i Donbasu, a także mieć nadzieję na znalezienie nowych możliwości w syryjskich piaskach do globalnych targów z Europą i Stanami Zjednoczonymi. Dla Putina Syria to kolejna platforma w ramach wielkiej gry z Zachodem.
Być może w tym miejscu należałoby powiedzieć kilka słów na temat obecnej sytuacji w Syrii i prawdopodobnego rozwoju sytuacji w przyszłości.
Mówią, że w ubiegłym roku interwencja Rosji uratowała Assada od nieuchronnej klęski militarnej. To prawda. Jednak najprawdopodobniej interwencja Kremla opóźniła nieuchronność. Zasoby reżimu syryjskiego (przede wszystkim mobilizacja) są praktycznie wyczerpane, a dziś główny ciężar wojny ponoszą libańscy bojownicy Hezbollahu, rosyjscy i afgańscy ichthamnety oraz szyiccy wolontariusze z Iranu. Sytuacja Assada została dodatkowo pogarszana przez ofensywną ofensywę podjętą w tym roku przez siły rządowe.
Przeprowadzono go w kilku kierunkach jednocześnie (Raqca, Palmyra, Aleppo), wymagał on pełnego wysiłku i zakończył się bez rezultatu. Odwrót od Raqqa zmienił się w spustoszenie, bojownicy przedarli się przez oblężenie Aleppo i zaczęli oblegać Asadytów, Palmyra została prawie całkowicie zablokowana przez Państwo Islamskie. Asad po prostu nie ma dość rezerw, aby "podłączyć" nowe dziury do nich lub rzucić na rozwój lokalnych sukcesów. W takiej sytuacji poważna porażka wojsk rządowych w jakimkolwiek sektorze może doprowadzić do upadku całego frontu. Rosyjskie lotnictwo, oczywiście, może zamienić Aleppo w stos gruzu i gruzów, ale tę wojnę można wygrać tylko na ziemi.
Czy Rosja może odmówić wsparcia reżimowi Assada w takiej sytuacji? Wydaje się to dość prawdopodobne, jeśli w zamian za to Zachód zaoferuje Kremlowi koncesje na inne, ważniejsze sprawy. Przede wszystkim są to sankcje, Krym i kwestia ukraińska. Ostatecznym celem Putina jest zbudowanie nowego formatu stosunków między Rosją a Zachodem, z definicją stref wpływów, takich jak Jałta-2. Syria (a także Ukraina) jest tylko narzędziem do osiągnięcia tego celu. To prawda, że rosyjski rząd będzie prowadził dalsze negocjacje z nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Zupełnie inny pogląd na konflikt w Syrii w Teheranie. Syria jest głównym wieloletnim sprzymierzeńcem Iranu w regionie. To przez terytorium Syrii, że Hezbollah jest dostarczany w Libanie, wojska irańskie są zaangażowane w walki w Syrii od kilku lat. W każdym razie Iran będzie bronił Assada i alawitów, którzy dziś rządzą Syrią, ponieważ w każdym innym przypadku całkowicie straci ten kraj. Faktem jest, że większość Syryjczyków to sunnici, więc każdy nowy rząd będzie wrogi szyickiemu Iranowi.
Ważniejsza jest sytuacja w Syrii dla Ankary. Turcja kategorycznie domaga się zrzeczenia się Assada i jego procesu. Jednak problem Kurdów, którzy od dziesięcioleci dążą do stworzenia własnego państwa, jest o wiele ważniejszy. Turcja aktywnie wspiera sunnicką opozycję, która walczy z Baszarem al-Assadem i jego sojusznikami. Ankara wielokrotnie była oskarżana o to, że przyczynia się ona do zaopatrzenia Państwa Islamskiego (ISIL), które obecnie walczy z Kurdami. Na północy Syrii wojska Turkomanów działają przeciwko wojskom rządowym, po bombardowaniu których rosyjski Su-24 został zestrzelony.
Jednak dla Turcji głównym problemem nie jest Assad, ale Kurdowie. Przede wszystkim boją się upadku Syrii i utworzenia niezależnego państwa kurdyjskiego na swoich terytoriach.
W oparciu o powyższe, staje się jasne, że demonstracyjne zbliżenie trzech takich różnych stanów jest chwilowym zjednoczeniem sytuacyjnym, z którego każdy uczestnik stara się uzyskać własną korzyść.
Dziś wydaje się, że głównym beneficjentem tego "związku urażonego przez Zachód" jest Erdogan, który szczerze szantażuje Stany Zjednoczone i Europę. Prezydent Turcji żąda od Unii Europejskiej przyznania swoim obywatelom ruchu bezwizowego i przyjęcia Turcji w UE w nadchodzących latach. Cóż, jeśli nie, to Erdogan zawsze może zapewnić Europie nową falę uchodźców i udać się do "przyjaciela Władimira" wraz z irańskimi ajatollahami, a nawet z "chińskimi towarzyszami". Tylko Europejczycy najprawdopodobniej nie kupią tego blefu.
Nie mniej roszczeń ze strony Erdogana i Stanów Zjednoczonych. Po nieudanym zamachu domaga się od Amerykanów, by dali mu Fethullaha Gulena, swojego głównego przeciwnika politycznego w Stanach. Ale to nie jest ważne. Przede wszystkim Ankara martwi się amerykańskim poparciem dla Kurdów, których Obama uczynił jednym z głównych sojuszników w regionie. Nie tak dawno temu Turcy zagrozili ewentualnemu wyjściu z NATO, jeśli Stany Zjednoczone będą kontynuowały swoją politykę.
Iran wzmocnił także swoją pozycję po rozmieszczeniu rosyjskiego lotnictwa na swoim terytorium. Baza lotnicza z rosyjskimi "tuszami" znajduje się bardzo blisko pól naftowych Arabii Saudyjskiej - głównego rywala Teheranu w regionie.
Teraz rosyjskie lotnictwo będzie w stanie usunąć Aleppo z powierzchni ziemi wraz z bojownikami i cywilami, zwiększając w ten sposób liczbę Syryjczyków, którzy chcą udać się do spokojnej i dobrze odżywionej Europy. Cóż, jeśli Europejczykom się to nie podoba, to Kreml zawsze może powstrzymać tę hańbę. Oczywiście na własnych warunkach.