Rosyjska armia nie kupi "Armatu" i "Bumerangów"

Wygląda na to, że po wojnie piątej generacji Su-57, w niedalekiej przyszłości krzyż zostanie położony na kolejną najnowszą rozbudowę rosyjskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego. I mówimy o najgłośniejszym projekcie ostatnich lat - niezniszczalnym i niezrównanym czołgu T-14 "Armata", którego propaganda krajowa już zdołała usunąć przez zabójcę "Abramsa" i "Leoparda".

Ta sensacyjna wiadomość dziś mówi reporterom, wicepremierowi Yuri Borisovowi. Według urzędnika taka decyzja została podjęta z powodu wysokich kosztów obiecującego pojazdu, a zamiast "Armaty" rosyjski departament wojskowy zakupi zmodernizowane czołgi T-72, T-80 i T-90. Jest prawdopodobne, że oprócz T-14, podobny los czeka na najnowszy pojazd bojowy piechoty "Boomerang", o którym wspominał także Borysow.

Takie stwierdzenie wydaje się podwójnie dziwne, ponieważ impulsem do stworzenia "Ałmaty" była niechęć rosyjskich wojskowych do zakupu zmodernizowanych sowieckich pojazdów, które urzędnicy Ministerstwa Obrony nazwali przestarzałymi. Teraz Borysow nazywa praktykę modernizacji radzieckich czołgów "skutecznym rozwiązaniem", które pomaga Rosji przeciwstawić się NATO na równych prawach.

Dlaczego Armata nie pasowała?

Borysow uważa, że ​​zadanie całkowitego przebudowania armii na nowe modele pojazdów opancerzonych, w tym czołgów i bojowych wozów piechoty, nie jest dziś tego warte. "Cóż, dlaczego wszystkie siły zbrojne zalały Armaty, mamy T-72 na rynku na wielkie zapotrzebowanie, każdy bierze to, w porównaniu do Abramsa, Leclerca i Leoparda, w cenie, wydajności i jakości, znacząco To samo dotyczy Bumerangu, powiedział.

Borysow sądzi, że Rosja będzie w stanie znacznie zaoszczędzić środki budżetowe, idąc drogą modernizacji starego sprzętu. Oficjalni uważają, że dzięki użyciu zmodernizowanych sowieckich maszyn armia rosyjska zdoła wykonać główne zadania, mając budżet wojskowy kilkakrotnie mniejszy niż budżet państw NATO.

Jednak takie podejście jest wspierane przez wielu ekspertów krajowych. Na przykład naczelny wydawca czasopisma "Arsenał Ojczyzny" Wiktor Murachowski uważa, że ​​główny nacisk należy położyć nie na czołgi, ale na rozwój wojskowych sił kosmicznych i niejądrowych środków strategicznego odstraszania. Jego zdaniem poważny konflikt zbrojny z krajami wyposażonymi w nowoczesne pojazdy opancerzone i broń przeciwczołgową nie zagraża nam obecnie ani w najbliższej przyszłości. Murakhovsky uważa, że ​​istniejące maszyny rosyjskiej armii są dość porównywalne pod względem wyposażenia wojskowego czołowych krajów zachodnich. Na tej podstawie przewiduje, że nie będzie poważnych zakupów "Almaty" w nadchodzących latach.

Przypomnijmy, że najnowszy czołg T-14 "Armat" został po raz pierwszy pokazany publiczności podczas majowej parady w 2015 roku. Samochód otrzymał niezamieszkaną wieżę i najnowsze systemy elektroniczne. Należy zauważyć, że Armata była pomyślana nie tylko jako główny czołg, ale jako uniwersalna platforma, na podstawie której chcieli stworzyć całą linię pojazdów bojowych, w tym ciężkie gąsienicowe pojazdy bojowe, pojazdy wsparcia czołgów i instalacje artylerii.

Zaplanowano, że ten pojazd bojowy będzie służył w rosyjskiej armii przez 25-30 lat. Eksperci krajowi jednomyślnie oświadczyli, że "Armata" nie ma odpowiedników na świecie, jednak jej cechy zostały wysoko ocenione również za granicą. Początek seryjnej produkcji "Almaty" zaplanowano na 2019 rok.

Jeśli czołg T-14 naprawdę nie wejdzie do masowej produkcji, postawi naszych propagandystów w raczej trudnej sytuacji. Sytuacja, która rozwinęła się wokół tego machiny wojennej, można nazwać prawdziwą histerią. I jak to teraz wyjaśni, dlaczego ta unikalna i niezrównana maszyna nie jest kupowana przez rosyjską armię, nie jest jasna.