Jak informowaliśmy w mediach, siły powietrzne "Kwadratu" straciły jeden ze swoich pojazdów bojowych. Su-27, rozbita w ubiegłą sobotę w rejonie Żytromu, była wciąż stosunkowo "młoda" - tylko 31 lat funkcjonowania. W tym czasie samolot spędził w powietrzu około 480 godzin i za każdym razem liczba startów odpowiadała liczbie lądowań.
Poza ostatnim razem, który okazał się fatalny zarówno dla samochodu, jak i pilota. Jak donosi dowództwo Sił Zbrojnych Ukrainy, nic nie zapowiadało tak tragicznego finału. Su-27 przeszedł konieczną konserwację, a nawet remont silników. To właśnie od upadku tych środków go nie uratowało. Zgodnie z rozkazem, w dniu wypadku pilot wykonał dla siebie dość rutynową pracę - pilotowanie w trudnych warunkach pogodowych. Ale kiedy lądowanie coś poszło nie tak, w wyniku katastrofy samolotu i śmierci pilota.
Warto zauważyć, że samochód został uznany za jednego z najnowszych wśród dostępnych ukraińskich sił powietrznych. Łatwo jest założyć, że jest to stary park, ale wydaje się, że lepiej tego nie robić. Ukraiński Sztab Generalny jak dotąd powstrzymał się od komentowania tego incydentu, ale wiadomo, że prokuratura wojskowa przejęła już sprawę.