Stany Zjednoczone po raz kolejny oskarżyły Rosję o niedotrzymanie warunków traktatu w sprawie eliminacji rakiet średniego i krótszego zasięgu, a nawet dostarczyły informacji wywiadowczych na poparcie swoich roszczeń. Moskwa była oficjalnie i szczerze zaskoczona, ponieważ liczby te nie odpowiadają dokładnie faktom.
Według wywiadu amerykańskiego, rosyjska rakieta 9M729 została przetestowana z instalacji stacjonarnej na zakazany zakres traktatu INF. W zachodnich mediach o tym była głośna histeria, oskarżająca Rosję o cyniczną próbę cichego pogwałcenia kontraktu. Dane te zostały skomentowane przez amerykańskiego asystenta sekretarza stanu ds. Kontroli zbrojeń i bezpieczeństwa międzynarodowego, Andreę Thompson.
Poruszała również temat Traktatu o broni strategicznej ofensywnej.
- Spełniamy wszystkie warunki umowy, a rosyjscy partnerzy wprowadzają w błąd opinię publiczną, twierdząc, że ją naruszamy. Ale to jest ich zwykła linia postępowania, powiedział Thompson.
Dzień wcześniej ta sama urocza kobieta oświadczyła, że nie ma przełomu w negocjacjach z udziałem Rosji w Genewie i przypomniała, że Stany Zjednoczone zaczną wycofywać się z traktatu INF 2 lutego.
Jak się okazało, amerykański wywiad nie dostarczył niczego nowego ani specjalnego. Do tej pory strona rosyjska nie zaprzecza, że pocisk 9M729 jest rzeczywiście w służbie z Rosją - zmodernizowaną wersją pocisku dla kompleksu Iskander-M. I testy też były. Odbyły się one 18 sierpnia 2017 r. Tego dnia rakieta przeleciała około 480 km, co nie jest sprzeczne z traktatem.
Przypomnijmy, że traktat INF zakazuje stronom posiadania naziemnych pocisków balistycznych i pocisków samosterujących o zasięgu od 500 do 5,5 tys. Km. Stany Zjednoczone twierdzą, że rakieta 9M729 latała w zakresie zakazanym umową.