Bomba kobaltowa: straszna i nieistniejąca

Po zakończeniu II wojny światowej ludzkość niemal natychmiast popadła w nowy, przewlekły konflikt, w epoce konfrontacji między dwoma globalnymi blokami militarno-politycznymi - komunistami kierowanymi przez Związek Radziecki i zachodnimi, których przywódcą były Stany Zjednoczone Ameryki. Ten okres trwał ponad czterdzieści lat i został nazwany Zimną Wojną.

Pod koniec drugiej wojny światowej Stany Zjednoczone były w stanie stworzyć broń jądrową, w ciągu kilku lat pojawiły się w Związku Radzieckim. Następnie oba kraje dołączyły do ​​szalonego wyścigu zbrojeń nuklearnych, zwiększając ich arsenały i tworząc coraz bardziej wyrafinowane metody dostarczania ładunków termojądrowych. Kilka razy ludzkość dosłownie stała na krawędzi, zaledwie kilka milimetrów dzieliło ją od atomowego Armagedonu.

Zimna wojna doprowadziła do licznych fobii: Zachód bał się sowieckich czołgów armad i atomowych okrętów podwodnych, aw ZSRR przerażały one obywateli pociskami "Pershing" i Tomomawk. Jednym z głównych horrorów zimnej wojny była bomba kobaltowa - nowy rodzaj broni jądrowej, która mogła nie tylko spalić ziemię, ale także zamienić ją w radioaktywną pustynię przez wiele dziesięcioleci. Termin ten nie zniknął bez śladu wraz z epoką zimnej wojny, materiały dotyczące bomby kobaltowej można jeszcze łatwo znaleźć w Internecie. Czasami nazywa się to "brudną" bombą, co generalnie nie jest do końca prawdą.

Czy ten rodzaj broni jądrowej faktycznie istnieje? Na jakich zasadach działa "bomba kobaltowa" i jak jest niebezpiecznie? Czy dzisiaj rozwija się taka broń?

Bomba kobaltowa: co to jest

Konwencjonalna broń jądrowa ma kilka czynników uszkadzających: promieniowanie świetlne, falę uderzeniową, skażenie radioaktywne, impuls elektromagnetyczny. Jak pokazało doświadczenie Hiroszimy i Nagasaki, a także liczne kolejne testy broni jądrowej, fala uderzeniowa i impuls świetlny niosą najwięcej ofiar i zniszczeń. Skażenie radioaktywne jest również śmiertelne, ale zwykle nie działa natychmiast, zwłaszcza, że ​​eksplozja konwencjonalnej amunicji nuklearnej lub termojądrowej redukuje ten czynnik do minimum, ponadto z powodu naturalnego rozpadu radioaktywność raczej szybko maleje.

Początkowo zagrożenie to nie było w ogóle brane pod uwagę, Japończycy zaczęli odbudowywać Hiroszimę i Nagasaki bezpośrednio na miejscu wybuchów jądrowych, a zaledwie kilka lat później zauważyli gwałtownie zwiększoną liczbę chorób onkologicznych i nieprawidłowości genetycznych u dzieci.

Już na początku lat 50. rozpoczął się rozwój broni nuklearnej, której głównym czynnikiem w destrukcji była skażenie radioaktywne. Później został nazwany radiologicznie.

Pomysł zniszczenia wroga przy pomocy promieniowania radioaktywnego narodził się przed wynalezieniem pierwszej bomby atomowej - na początku lat 40. XX wieku. Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy, nie był ani naukowiec, ani generał, ale słynny amerykański pisarz science fiction Robert Heinlein. W 1940 r. Ówczesny nowicjusz i mało znany pisarz opublikowali opowiadanie "Bezużyteczne rozwiązanie", w którym kraje koalicji antyhitlerowskiej zbombardowały terytorium Niemiec zwykłymi bombami wypełnionymi materiałami radioaktywnymi.

Naziści, otrzymawszy tak niespodziewany cios, szybko podpisali kapitulację. Ciekawe, że w tej narracji rozwój broni opartej na rozszczepieniu jądra uranu zakończył się niepowodzeniem, dlatego sojusznicy musieli użyć "brudnej" bomby. Ta chwila ma charakter orientacyjny: faktem jest, że wielu nie wierzyło w rzeczywistość tworzenia broni jądrowej, nie tylko wojskowej, ale także naukowców.

Jeśli użycie konwencjonalnej broni nuklearnej może wystąpić w schronie, a następnie rozpocząć odbudowę dotkniętych obszarów - tak jak zrobili to Japończycy ze swoimi miastami - to nie zadziała z bronią radiologiczną: obszar ten pozostanie niezamieszkały przez wiele dziesięcioleci życia. To jest główna idea rozwoju i użycia bomby kobaltowej.

Urządzenie pierwszych brudnych bomb było bardzo podobne do tego, co opisywał Heinlein: były to zwykłe pojemniki z materiałami radioaktywnymi i ładunek materiałów wybuchowych, które zostały zrzucone na terytorium wroga. Na wymaganej wysokości nastąpił wybuch, który przenosił izotopy na zaatakowany obszar. Jednak już w 1952 r. Amerykańskiemu naukowcowi Sillardowi zaproponowano zasadniczo odmienny projekt broni radiologicznej, a po raz pierwszy zastosowano kobalt - materiał zdolny do wytwarzania bardzo silnego promieniowania przez długi czas.

W tym projekcie zwykła bomba wodorowa była wyłożona płytkami z naturalnego izotopu kobaltu (kobalt-59). Po eksplozji amunicji, wysoka temperatura, promieniowanie i nadciśnienie zamieniły kobalt w wysoce radioaktywny izotop kobalt-60 i rozproszyły go na znacznym obszarze.

Krótko po pojawieniu się tego projektu powstał specjalny termin dla broni radiologicznej: Doomsday Machine ("Doomsday Machine"). Oznaczało to wszelkie termojądrowe urządzenie wybuchowe, które może wytwarzać radioaktywny izotop kobaltu w dużych ilościach. Zasugerował go ten sam Silard - twórca pierwszej bomby kobaltowej.

W swojej bardzo "kanibalistycznej" wersji Doomsday Machine w ogóle nie wymagała pojazdów dostawczych. Przy wystarczającej mocy takiej amunicji każde państwo mogłoby wysadzić ją na swoim terytorium, a radioaktywny zarażenie w ciągu kilku miesięcy od prądów atmosferycznych rozprzestrzeniłoby się po całej planecie. Populacja agresora w tym przypadku umarłaby wśród pierwszych, ale reszta z nich nie będzie łatwiejsza. Taka bomba wygląda jak idealny sposób na szantażowanie reszty ludzkości, jednak należy zauważyć, że ani ZSRR, ani Stany Zjednoczone nie zdecydowały się na produkcję takiej amunicji.

Szalone projekty, takie jak Doomsday Machine, odegrały kluczową rolę w kształtowaniu globalnego ruchu antywojennego. Obywatele różnych krajów jasno zdawali sobie sprawę, że następna wojna światowa będzie ostatnią, a żadne schronisko nie uratuje jej. W tym czasie pojawił się potężny ruch społeczny, propagujący rozbrojenie jądrowe.

Nawiasem mówiąc, twórca idei bomby kobaltowej Leo Silard nie był bynajmniej krwiożerczym maniakiem. W swoim projekcie chciał pokazać ludziom całą daremność nuklearnego wyścigu zbrojeń. W jednym z programów radiowych słynny fizyk stwierdził, że bomba kobaltowa jest znacznie łatwiejsza do zniszczenia całej ludzkości niż jakakolwiek konkretna jej część.

W połowie lat 60. kultowy reżyser Stanley Kubrick nakręcił jeden z najlepszych filmów antywojennych - "Dr Strangelove, czyli jak przestałem się bać i pokochałem bombę", której "głównym bohaterem" była sowiecka bomba kobaltowa, aktywowana po ataku USA.

W tym samym czasie "ekonomia" i złożoność technologiczna projektu bomby kobaltowej zostały obliczone w USA. Uzyskane dane przeraziły Amerykanów: okazało się, że każdy kraj posiadający technologie nuklearne może stworzyć "Maszynę Doomsday". Nieco później, decyzja w sprawie całkowitego zakazu projektów związanych z kobaltem-60, powiedział w Pentagonie.

Na początku lat 60. Brytyjczycy badali właściwości kobaltu. Użyli tego pierwiastka jako znaczników radiochemicznych podczas testu termojądrowego na terenie testowym w Australii. Informacje o tym wyciekły do ​​angielskiej prasy, która dała początek pogłoskom, że Wielka Brytania nie tylko opracowała bombę kobaltową, ale także zaangażowała się w jej testowanie. Skandal źle skaził międzynarodowy wizerunek Londynu.

Byli zainteresowani stworzeniem broni jądrowej kobaltu w ZSRR. W szczególności przyszły "dysydent" i "humanista" akademik Sacharow uczestniczyli w rozwoju sowieckiej "brudnej" bomby. Zaproponował Chruszczowowi zbudowanie statku z kobaltową pochwą i bombą nuklearną wewnątrz i wysadzenie go gdzieś u wybrzeży Stanów Zjednoczonych. W tym przypadku prawie całe terytorium tego kraju zostanie zainfekowane.

Stopniowo jednak podniecenie wokół bomby kobaltowej znikło. Przyczyną tego nie był głos rozsądku, który został ostatecznie usłyszany przez wysokich rangą generałów, a nie względy humanizmu. Po prostu stwierdzono, że taka broń nie ma znaczenia. Współczesna wojna prowadzona jest w celu przejęcia obcego terytorium, po wybuchu urządzenia jądrowego lub termonuklearnego, może wkrótce zostać wykorzystana według własnego uznania. W przypadku brudnej bomby sytuacja wygląda inaczej: wysoki poziom infekcji utrzymujący się przez dziesięciolecia powoduje, że jakiekolwiek konfiskaty terytorialne są bez znaczenia. Aby odstraszać wroga, wystarczyły konwencjonalne głowice nuklearne, które USA i ZSRR "nashtampovali" wystarczyły, by kilkakrotnie zniszczyć planetę.

Jest jeszcze jeden powód. Każdy rodzaj broni nuklearnej przeszedł wiele testów - pierwszy grunt, a następnie pod ziemią. Ale jak doświadczyć broni radiologicznej? Kto chce zamienić swoje terytoria w bezduszne pustynie na dziesięciolecia?

Wiele z powyższych dotyczy amunicji nuklearnej, która zawiera kobalt w takiej czy innej formie. Jednak określenie "brudna" bomba ma inne znaczenie. Często nazywane są amunicją zawierającą pierwiastki promieniotwórcze i konwencjonalne materiały wybuchowe. Po detonacji izotopy są rozprowadzane na dużym obszarze, przez co nie nadają się do życia. Taka "brudna" bomba jest o wiele bardziej niebezpieczna niż ta, którą stworzyły supermoce w czasie zimnej wojny. Powód jest bardzo prosty: nawet najbiedniejsze i technicznie niedorozwinięte państwa są w stanie zdobyć taką amunicję. Aby stworzyć prawdziwą bombę atomową, konieczne jest stworzenie nowej branży, bardzo nowoczesnej i kosztownej. Państwo pragnące dołączyć do klubu nuklearnego powinno najpierw zbudować jedną lub więcej elektrowni jądrowych, uzyskać specjalne wirówki i przeszkolić niezbędnych specjalistów. Wszystko to wymaga miliardów dolarów kosztów i wielu lat ciężkiej pracy. Jeszcze trudniej jest stworzyć skuteczne środki dostarczania broni jądrowej: pociski balistyczne lub bombowce.

Z drugiej strony uzyskanie materiałów radioaktywnych jest dość proste - dziś są one szeroko stosowane w różnych gałęziach przemysłu, w badaniach naukowych i medycynie. Na przykład izotop amerycy-241 jest stosowany w konwencjonalnych wykrywaczach dymu, a materiały radioaktywne są stosowane w znaczących ilościach w medycynie. Oczywiście, aby zrobić brudną bombę, trzeba będzie wypatroszyć kilka milionów czujników, ale są procesy, w których izotopy są używane w znacznie większych ilościach.

Teoretycznie taką amunicję może złożyć nie tylko państwo bandyckie, ale także organizacja terrorystyczna. Nic dziwnego, że "brudne" bomby są często nazywane "bronią jądrową dla ubogich". Konsekwencje jego stosowania można zaobserwować w strefie wyłącznej elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Wystąpiła eksplozja termiczna (prawdziwa, bardzo silna), w wyniku której duża liczba radioaktywnych izotopów została uwolniona do środowiska. Obszar wokół dzisiejszej stacji (ponad trzydzieści lat minęło) jest opuszczony, a miasto Prypeć jest graficzną ilustracją tego, jak nasza planeta będzie wyglądać bez ludzkości.

Jeśli 11 września 2001 r. Atak terrorystyczny w Nowym Jorku miał miejsce z użyciem "brudnej" bomby, to miasto zamieniłoby się w ducha, a liczba ofiar byłaby w dziesiątkach tysięcy.

Do tej pory brudna bomba jest raczej fikcyjną bronią, która hipotetycznie mogłaby stanowić zagrożenie dla każdego nowoczesnego państwa. Jednak służby specjalne bardzo poważnie traktują prawdopodobieństwo takich ataków terrorystycznych, więc handel substancjami radioaktywnymi znajduje się pod najsurowszą kontrolą.

Urządzenie bomby kobaltowej

W przypadku konwencjonalnej eksplozji jądrowej powstaje ogromna ilość różnorodnych izotopów promieniotwórczych. Jednak większość z nich ma bardzo krótki okres półtrwania, tak że poziom promieniowania spada znacząco w ciągu kilku godzin po eksplozji. Najniebezpieczniejszy czas można całkiem usatysfakcjonować w schronie przeciwlotniczym, a po kilku latach terytoria w pełni nadają się do działalności gospodarczej.

Najbardziej niebezpieczne dla ludzi są izotopy, których okres półtrwania występuje w latach i dekadach: cez-137, stront-90 i 89, cynk-64, tantal-181. Taki okres nie może być spędzony w schronie przeciwatomowym, terytorium dotknięte tymi elementami pozostaje nieprzydatne do życia przez kilka pokoleń.

Bomba kobaltowa ma ostatnią skorupę, wykonaną nie z uranu, ale z kobaltu. Jest to 100% izotopu kobaltu-59. Pod wpływem silnego strumienia neutronów podczas eksplozji zamienia się w niestabilny izotop kobaltu-60, którego okres półtrwania wynosi 5,2 roku. W rezultacie otrzymuje się niestabilny pierwiastek - nikiel-60, który jest również radioaktywny i emituje promieniowanie beta.

Naukowcy zastanawiali się nawet, ile kobaltu potrzeba, aby całkowicie wysterylizować naszą planetę. Do tego wystarczyło 510 ton izotopu kobaltu-60. W tym przypadku osoba w około roku ma zagwarantowaną śmiertelną dawkę promieniowania.

Podsumowując wszystkie powyższe, możemy powiedzieć, co następuje. W dzisiejszych czasach bomba kobaltowa jest bardziej fabularną i przerażającą historią z okresu zimnej wojny. Jest to stosunkowo łatwe do wykonania, ale nie jest jasne, dlaczego powinno się go używać. Potencjalnie znacznie bardziej niebezpieczne niż zwykłe "brudne" bomby, które nie są bronią nuklearną. Głównym problemem jest możliwość uzyskania takiej amunicji w rękach organizacji terrorystycznych.

Obejrzyj wideo: 10 NAJSILNIEJSZYCH WYBUCHÓW W HISTORII ZIEMI (Marzec 2024).