Pocisk rakietowy silników jądrowych: co to było?

1 marca br., Przemawiając kolejną wiadomością do Zgromadzenia Federalnego, Władimir Putin przedstawił nowe modele broni strategicznej. Wśród reprezentowanych było Sarmat ICBM, rakieta hipersyjna Sztylet, kompleks Avangarda, autonomiczny pojazd podwodny o nieograniczonym zasięgu i pocisk manewrujący z elektrownią jądrową.

To ona stała się prawdziwą atrakcją przemówienia prezydenckiego. Przecież rakieta z elektrowniami atomowymi to nie tylko potężna broń, ale także prawdziwy przełom technologiczny, który może doprowadzić do prawdziwej rewolucji w transporcie, energii i eksploracji kosmosu. Wydawać by się mogło, że w końcu otarliśmy nos Zachodu i uzyskaliśmy wzmocniony beton powód do dumy. Tysiące użytkowników rzuciło się, aby dowiedzieć się, czym jest silnik jądrowy, jak to działa i jak może wyglądać. I muszę powiedzieć, że znajomość tego tematu nawet na poziomie Wikipedii wielokrotnie zwiększa liczbę pytań i budzi wątpliwości co do adekwatności ludzi piszących przemówienia dla rosyjskiego prezydenta. Ale wszystko w porządku jest lepsze.

Z historii problemu lub jak oswoił się pokojowy atom

Początek ery nuklearnej był okresem bezprecedensowej euforii. Ludzkość otrzymała ogromne i niewyczerpane źródło energii, więc silniki nuklearne po prostu chciały przylgnąć do wszystkiego. Statki i okręty podwodne, samoloty, pociski, statki kosmiczne, czołgi, a nawet samochody. A jeśli wszystko udałoby się bardzo dobrze z okrętami podwodnymi i lodołamaczami, to nie działało zbyt dobrze w przypadku latania i pojazdów lądowych. Wsunięcie reaktora jądrowego do samolotu okazało się nie lada wyzwaniem.

W połowie lat pięćdziesiątych Związek Radziecki pracował nad stworzeniem strategicznego bombowca M-60 z elektrownią jądrową, ale nie można było go wykonać. Aby ochronić załogę przed promieniowaniem, piloci musieli zostać umieszczeni w specjalnej kapsule o wadze 60 ton. Brak normalnego przeglądu został zrekompensowany przez kamery i peryskopy, a także ogromną ilość automatyzacji. Dużym problemem było utrzymanie "jądrowego potwora". Planowano powierzyć robotom tankowanie, instalowanie broni, a nawet dostarczanie samych pilotów do samolotu. Wszystko to wymagało stworzenia zupełnie nowych lotnisk, które były drogie nawet dla Związku Radzieckiego. W związku z tym projekt obrócił się na etapie rysunków.

W Stanach Zjednoczonych na początku lat 60. poważnie zaangażowano się w stworzenie pocisku samosterującego z prostym jądrowym silnikiem odrzutowym (projekt "Pluto") i udało się przejść do etapu testowania. Zasada działania elektrowni była bardzo prosta: przepływ powietrza przechodził przez strefę aktywną reaktora o mocy 500 megawatów, ogrzewany i wychodzący przez dyszę, wytwarzając siłę ciągu. Wypuszczenie "Plutona" miało być przeprowadzone z ziemi za pomocą rakiet rakietowych.

Podczas realizacji tego projektu Amerykanie stanęli w obliczu dwóch problemów naraz. Po pierwsze, powietrze przechodzące przez reaktor stało się szalenie radioaktywne, więc wystrzelenie pocisku samosterującego nad jego terytorium było dość obarczone. A po drugie, przed twórcami ostrego pytania z strony testów w locie. Nagle rakieta zboczy z kursu i spadnie na gęsto zaludniony obszar lub po prostu przeleci nad dużym miastem, zanieczyszczając go promieniowaniem? I gdzie zakończyć trasę urządzenia z działającym reaktorem jądrowym na pokładzie, który nieuchronnie zostanie przerwany, gdy spadnie? W rezultacie projekt, który wydał setki milionów dolarów, został po prostu zamknięty cicho.

Dawno temu, dlaczego Rosja potrzebuje nuklearnego pocisku manewru?

Prawie siedemdziesiąt lat nie powróciło do tego tematu, więc przemówienie Putina zmieniło się w prawdziwy piorun. Bardzo znana i szanowana publikacja Popular Mechanics, po przeanalizowaniu dostępnych informacji, doszła do wniosku, że pocisk samosterujący jest prawdopodobnie wyposażony w silnik nuklearny, który jest dalszym rozwinięciem sowieckich elektrowni Topaz i Buk, które kiedyś zostały zaprojektowane do użytku w kosmosie.

Deweloperzy i operatorzy takiej broni nieuchronnie napotkają te same problemy, które nie pozwoliły na przywrócenie na myśl projektów lat 60-tych. Rzeczywiście, od tego czasu nie wynaleziono niczego całkowicie nowego. Produkt będzie również zanieczyszczał powietrze i terytorium produktami rozpadu i stwarza poważne zagrożenie na ziemi.

Jest jeszcze jedno pytanie, które przyszło mi do głowy zaraz po przemówieniu prezydenckim. Pociski pocisków nie są wyszkolone do lądowania, lecą do pewnego punktu, a następnie spadają na głowy przeciwnika. Jak testować broń na reaktorze atomowym? Że każde uruchomienie doprowadzi do powstania małego czarnobylskiego w Rosji? Ostatnio zachodnie media donosiły o czterech nieudanych testach "nuklearnej rakiety". Jak to zrozumieć? Mamy cztery nowe "strefy wykluczenia"? Ale rewizja nowych systemów uzbrojenia może trwać latami i obejmować dziesiątki uruchomień.

Również możliwość "ściśnięcia" reaktora jądrowego do rozmiarów zwykłego pocisku samosterującego typu Calibre jest poważnie wątpliwa.

Cóż, najważniejsze: dlaczego potrzebujemy takiego "vundervaflya"? Chcesz utworzyć międzykontynentalny KR? Dlaczego więc nie wyposażyć go w niezawodny, tani i bezpieczny silnik chemiczny? W latach 50. Związek Radziecki opracował pocisk "Storm" o zasięgu 8,5 tys. Km. Projekt nie został ukończony z powodu sukcesów w tworzeniu ICBM, których użycie jako nośnika broni jądrowej wydawało się o wiele bardziej interesujące. W Stanach Zjednoczonych, w tych samych latach, był międzykontynentalny SM-62 Snark o zasięgu ponad 10 000 km. A to bez żadnych reaktorów, promieniowania i niebezpieczeństwa dla własnej populacji.

Teoretycznie można stworzyć pocisk samosterujący z silnikiem jądrowym i rzeczywiście będzie miał on nieograniczony zasięg działania. Ale dlaczego? Kwestia dostarczania broni jądrowej na odległość międzykontynentalną jest niezawodnie rozwiązywana za pomocą pocisków balistycznych. I bez obrony przeciwrakietowej w nadchodzących latach - i, najprawdopodobniej, dziesięcioleciach - rosyjskie siły strategiczne się nie boją.